O górach i nie tylko...

Od agnostycyzmu do wiary

Czy kurs Alfa może zmienić czyjeś życie? Tak, widziałam to na własne oczy.

Kiedy pierwszy raz byłam animatorem podczas Alfy, w naszej małej grupce był mężczyzna, który określał się jako agnostyk. Wojtek nie ukrywał, że trudno mu uwierzyć w Boga. Wszystko zmieniło się po kilku miesiącach.

Mogę potwierdzić to, o czym pisze w swoim świadectwie: to było naprawdę działanie Ducha Świętego!

Jeśli zatem masz jakieś trudności w wierze, może warto wziąć udział w kursie Alfa?

Poniżej świadectwo Wojtka, zamieszczone na stronie wspólnoty Płomień Pański (www.plomienpanski.pl):

***

Kurs Alfa zmienił moje życie

Wychowałem się w rodzinie, w której Kościół nie był obecny, a fakt, że doszedłem do Pierwszej Komunii zawdzięczam mojej babci. Potem moje związki z religią były coraz słabsze, aż w końcu ok. 13 roku życia ustały całkiem. Bóg stawał się coraz bardziej mglistą Ideą, której prawdziwości w żaden sposób nie mogłem być pewien.

Słowo Kościół kojarzyło mi się wyłącznie „topograficznie”, czyli jako budowla znaczna na danym terenie. W tzw. grupie rówieśniczej nie miałem nikogo, o kim wiedziałbym, że „chodzi do kościoła”.

Kiedy poznałem moją żonę, zacząłem, choć nie bez oporów, chodzić z nią do Kościoła. Oczywiście robiłem to dla niej. Nie dla siebie, bo przecież MI Bóg nie był do niczego potrzebny, a już zupełnie nie było pewności, że akurat przebywa w kościele. Na początku nawet byłem przekonany, że to się skończy, bo dziewczyna jest młoda, więc „w końcu dorośnie i przestanie”. Nie przestała… A kiedy trafiła do „Płomienia Pańskiego” (Wspólnoty Odnowy w Duchu Świętym), doszły jeszcze spotkania poniedziałkowe. Jakby tego było mało, zaczęła jeździć na letnie rekolekcje do Borowic. Dziwne było dla mnie to, że jak ją tam odwoziłem, zauważyłem taką pogodną twarz chrześcijaństwa. Ci ludzie byli szalenie radośni. Wciąż jednak czułem się gdzieś po drugiej stronie.

Moje zetkniecie z ALFĄ nie było zwyczajne, tzn. przyjęcie zaproszenia i pójście na pierwsze spotkanie. Ponieważ większość wykładów ALFY poznałem jako konferencje nagrane na CD (moja żona była w Diakonii Ewangelizacyjnej, która przygotowywała Kurs ALFA), zauważyłem, że lubię sobie tego posłuchać. I kiedy w końcu powiedziała mi, że taki kurs jest przygotowywany w naszej parafii, zgodziłem się pójść i zorientować się, o co tam chodzi. Oczywiście z zastrzeżeniem, że „ja tylko na chwilę”. Obawiałem się jak Ja agnostyk będę się czuł w towarzystwie tylu pobożnych ludzi. Miałem jednocześnie dziwne i mgliste wrażenie (przeczucie), że po „Kursie ALFA” nic już nie będzie tak jak przedtem. W końcu znalazłem się na „tej ALFIE”. Po pierwszym spotkaniu miałem już nie iść na drugie, ale od czego człowiek ma żonę! Na drugim były już tzw. „małe grupy”, a że lubię podyskutować, więc czekałem na trzecie. Po trzecim tydzień wydawał mi się zdecydowanie za długi… A potem był Weekend ALFA. Gdy po kilku tygodniach zbliżał się koniec, pytałem się, czemu ten kurs jest taki krótki? Nawet chciałem uczestniczyć w następnym, ale dowiedziałem się, że nie można „repetować”, i że lepiej iść dalej… I tak zostałem we Wspólnocie. Tym sposobem już dzięki modlitwie i wsparciu Braci i Sióstr ze Wspólnoty trafiłem po 21 latach do konfesjonału.

Zadawałem sobie pytanie, co jest takiego w Kursie ALFA, że tak zmieniło się moje życie. Ani konferencje, ani spotkania w małych grupach, chociaż ciekawe, same w sobie nie mają takiej mocy, by zmienić człowieka. (Nawet pyszne ciasteczka to za mało.) Jedynym wytłumaczeniem jest ingerencja Ducha Świętego, który nad Kursem ALFA sprawuje pieczę i który działa tam w moim przekonaniu w sposób szczególny. On czyni to, co po ludzku jest niemożliwe!

Chwała Panu !
Wojtek
29 września 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.