O górach i nie tylko...

Alpy 2018 (3): Grossvenediger

W Polsce 9 sierpnia temperatura sięgała 36º C, a na szczycie Grossvenedigera było ok. 2º C.
Średnia właściwie całkiem niezła: 19º C.

Odnośnie średniej, to przypomina mi się ks. prof. S. Kamiński, z którym miałam wykłady z metodologii nauk. Zalecając ostrożność w posługiwaniu się statystyką podawał taki przykład: zgodnie ze statystyką, jeśli jedną rękę włożymy do piekarnika, a drugą do lodówki, to jest nam w sam raz…

Grossvenediger to czwarty co do wysokości szczyt Austrii (3666 m).

Wikipedia podaje, że „w dosłownym tłumaczeniu nazwa szczytu oznacza Wielki Wenecjanin. Pochodzenie tej nazwy nie jest jasne. Jest ono zapewne związane z nazwą Wenecji (niem. Venedig). Według jednej z hipotez do południowych jego stoków mieli dawniej docierać kupcy weneccy. Według alternatywnej hipotezy nazwa szczytu pochodzi stąd, że przy bardzo dobrej przejrzystości powietrza miałby on być widoczny z odległej o 185 km Wenecji, co jednak nie znajduje potwierdzenia w faktach”.

Droga w górę wiedzie po rozległym lodowcu, a sam szczyt wygląda jak na zdjęciu poniżej:

Z naszej poprzedniej wyprawy na Muntanitz widać jego biały ośnieżony wierzchołek z trochę innej strony (zdjęcie z odległości ok. 20 km, zoom 25x):

Z Kals am Großglockner pojechaliśmy do Prägraten am Großvenediger przez Matrei in Osttirol (ok. 33 km), spędzając noc na kempingu w Hinterbichl kilka kilometrów dalej:

Prägraten jest pięknie położoną miejscowością w dolinie Virgental.

Jak zwykle odwiedziliśmy punkt informacji turystycznej, wychodząc z mnóstwem darmowych mapek, folderów i ciekawych informacji.

Zajrzeliśmy też do kościoła św. Andrzeja:

We wschodnim Tyrolu wszystkie napotkane przez nas kościoły były otwarte, również w tygodniu. Można było w każdej chwili wejść, pomodlić się, pobyć w ciszy. Są bardzo zadbane, a w niedzielę na Mszy jest naprawdę dużo ludzi. Bardzo podobały mi się melodie śpiewanych pieśni. Nie na darmo Austria nazywana jest krajem muzyki!

Kościółki pięknie wkomponowują się w otoczenie, na przykład w Matrei:

Często też widuje się przydrożne kapliczki, takie jak ta:

W Prägraten zostawiliśmy na parkingu samochód i wczesnym rankiem pojechaliśmy busem (Venedigertaxi) do schroniska Johannishütte na wysokości 2121 m.

Stąd poszliśmy w górę do schroniska Defreggerhaus (2962 m). Po drodze spotykaliśmy m.in. świstaki:

Przed Grossvenedigerem planowaliśmy wejście na pobliski 3-tysięcznik, ale niestety okazało się, że nie da się przejść przez topiący się lodowiec, gdyż pod lodem i na powierzchni płynęła woda. Widać było, że o tej porze roku nikt tam nie chodzi, pomimo zaznaczonej trasy na mapie. To jedyny raz, kiedy wycofaliśmy się z zaplanowanej drogi:

Po noclegu w schronisku wyruszamy, by osiągnąć nasz cel: Grossvenediger (3 666 m). Na lodowcu trzeba uważać na szczeliny. A pod koniec robi się naprawdę zimno! Ale jest pięknie:

Kolejne etapy naszej wyprawy to: Grupa Schobera (Glödis), Dolomity Lienckie (Spitzkofel, ferrata Panorama), Alpy Zillertalskie (Grosser Moseler), Alpy Sztubajskie (Schrankogel) i Alpy Ötztalskie (Wildspitze) i Mariazell.

Zdjęcia: J&M Borkowscy ©

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.