O górach i nie tylko...

Alpy Bergamskie 2019 (1): Presolana i Papa Alpinista

Nie przypuszczaliśmy, że przy okazji tegorocznej wyprawy odkryjemy postać papieża alpinisty, który wszedł na Mont Blanc, Matterhorn, Monte Rosę i wiele innych szczytów. Oczywiście przed tym, zanim został papieżem, potem nie miał już zbyt wielu możliwości oddawania się górskiej pasji…

Nasza tegoroczna wyprawa w Alpy zaczęła się od przełęczy Presolana (Passo della Presolana, 1297 m npm, Włochy, region Lombardia, prowincja Bergamo). Naszym celem była Presolana Occidentale (2521 m), nazywana czasem „Królową Orobie”. W Polsce te rejony nazywa się Alpami Bergamskimi, Włosi używają raczej nazwy Alpi Orobie.

Widok na Presolanę od północy z Pizzo di Coca, najwyższego szczytu Alp Bergamskich, 3050 m, na który weszliśmy trzy dni później:

Presolana po raz pierwszy została zdobyta przez wybitnego alpejskiego przewodnika Carlo Medici i dwóch jego towarzyszy w 1870 roku. 18 lat później Medici wrócił na szczyt wraz z Donem Achille Rattim, przyszłym papieżem Piusem XI.

W 2018 roku uhonorowano 130. rocznicę tego wydarzenia poprzez odsłonięcie tablicy pamiątkowej i nadanie schronisku nazwy „Carlo Medici ai Cassinelli”:

W drodze na Presolanę można zobaczyć ołtarz zadedykowany Papieżowi Alpiniście:

O niektórych górskich osiągnięciach Piusa XI można przeczytać  na stronie eKAI w notce z 6 sierpnia 2019 TUTAJ.

Nocleg spędziliśmy na wysokości 2050 m. Biwak Città di Clusone jest bardzo przyjemny, niedawno został odnowiony:

Niedaleko biwaku znajduje się kaplica Savina:

W biwaku znaleźliśmy książkę, gdzie zaznaczona jest droga od południa, którą wchodziliśmy (Medici – Curò, via Normale, II +, nr 16):

Na Presolanie spotkaliśmy tylko jeden zespół 3-osobowy. Nie ma tam via ferraty, trzeba ubezpieczać się we własnym zakresie. Ogólnie droga nie jest trudna, poza jednym momentem, kiedy trzeba zrobić „duży krok” (nasza lina okazała się naprawdę przydatna, szczególnie w drodze powrotnej):

Radość z wejścia na szczyt:

Góry, chmury, przestrzeń, a w dole troski i problemy… Dobrze, że to nie koniec naszej tegorocznej wędrówki!

Zdjęcia: J&M Borkowscy ©

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.