O górach i nie tylko...

Pireneje 2018 cz. 2 – La Porta del Cel

La Porta del Cel (Brama do nieba) to trasa, która – jak czytamy w jednym z opisów – „zabierze wędrowców prosto do nieba, prowadząc na szczyt Pica d’Estats, najwyższą górę w Katalonii (Hiszpania), a po drodze na równie imponujący szczyt szczyt Certascan. Kolory, które odbijają się w jeziorach, koło których się przechodzi, są odbiciami nieba, a każde jezioro lub staw wydaje się odbijać swój własny odcień niebieskiego”.

Trasa składa się z 5 etapów, jeśli chce się powrócić do punktu wyjścia.
My zaczęliśmy w schronisku de Vallferrera, a skończyliśmy w miejscowości Tavascan. Oto mapka:

3.07.2018 Ze schroniska Refugi de Vallferrera wyruszliśmy na nasz pierwszy w tym roku 3-tysięcznik, najwyższy szczyt Katalonii – Pica d’Estats (3143 m). Dzień wcześniej spotkaliśmy dwóch Hiszpanów, którzy zapewniali nas, że raki nie są potrzebne, więc spokojnie zaczęliśmy nasz dzień.

Trochę wyżej pojawiły się znane nam już wcześniej śnieżne krajobrazy. Zmierzamy na tę przełęcz:

Środkową, najbardziej stromą część, przeszliśmy po skałkach. Woleliśmy nadłożyć trochę drogi i iść dłużej niż ryzykować zjazd po śniegu po naprawdę stromym zboczu! Spotkaliśmy parę osób w rakach, dla których przejście po śniegu nie stanowiło problemu. Na końcu części ze skałkami spotkaliśmy parę młodych ludzi z Republiki Południowej Afryki, zamieszkałych obecnie w Holandii. Szli w drugą stronę, czyli schodzili, mieli raczki (czyli raki z krótszymi zębami), które jednak nie dawały tak pewnego oparcia jak pełne raki. Postanowili zatem, podobnie jak my, iść po skałkach po najbardziej nachylonej części zbocza.

Tu już było mniej stromo:

Wejście na szczyt z przełęczy po stronie francuskiej nie stanowiło już problemu:

Widoki przepiękne, szkoda, że z tych wyżyn trzeba schodzić… Nie dziwię się, że uczniowie Jezusa nie chcieli schodzić z Góry Przemienienia 🙂

Pojawiające się mgły świadczą o tym, że jesteśmy po francuskiej stronie. Bardzo często po stronie hiszpańskiej Pirenejów jest piękne błękitne niebo, a po francuskiej – białe mleko:

Widać już schronisko de Pinet, gdzie spędzimy noc. Uff, to był naprawdę męczący dzień:

4.07.2018 Dziś przeprawiamy się znowu na stronę hiszpańską, przez Port de l’Artiga. Najpierw musimy zejść mało przyjemnym odcinkiem po stromym, zmrożonym śniegu:

Potem już jest bez większych trudności, można rozkoszować się widokami:

Jezior w okolicach nie brakuje:

Kwiatów też nie:

Śniegu tym bardziej, czasami trzeba dokonywać prawdziwych akrobacji:

 

Noc spędzamy w namiocie w dolinie, już po stronie hiszpańskiej.

5.07.2018 Dziś rano mży, wychodzimy trochę później.

Nocujemy w schronisku Certascan.

6.07.2018 Rano wyruszamy w dalszą drogę. Zachwycają nas odbicia gór i nieba w jeziorze Certascan:

 

Zmagamy się ze porannym zmrożonym śniegiem:

Późniejsze widoki z drogi na szczyt Pic de Certascan są warte tego trudu:

Znowu trzeba schodzić, a tu niespodzianka – nie da się przejść strumyka inaczej, niż z butami na ramieniu:

Schodząc do miejscowości Tavascan zastanawialiśmy się, jak się stamtąd wydostaniemy, nie dojeżdżają tam przecież autobusy. Kiedy stanęliśmy przed tablicą z mapą, nagle usłyszeliśmy głos „May I help you?” To był prawdziwy dar z niebios! Przemiły Portugalczyk, podobny zresztą do naszego najstarszego brata, podwiózł nas do kolejnej miejscowości i pomógł nam dostać się na kemping. Uświadomił nam, że trasa którą szliśmy, La Porta del Cel, to „Gate to Heaven” –  czyli Brama do Nieba. Pożegnaliśmy się serdecznie, mówiąc sobie „do widzenia” gdzieś tu na ziemi – albo w niebie 🙂

To jeszcze nie koniec naszej tegorocznej wyprawy w Pireneje, cd nastąpi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.